wtorek, 8 stycznia 2013

4. Śmierć, cz.1

Post dodaje Steven, bo Duzzy nie może tego zrobić na telefonie...
Cześć 2 będzie pisana przez Steviego, tylko trochę później  ; )

Ludzie umierają i się rodzą. Żeby ktoś się narodził, ktoś musi umrzeć, może to wypaść na kogoś z naszych bliskich, a my nie mamy tego wpływu.
Jak miałam 8 lat, to umarła mi babcia. Ból nie do opisania. Byłam jeszcze mała, ale bardzo dobrze to pamiętam... Oglądałam jakieś bajki w domu i nagle weszła mama, cała zapłakana, zaczęła się przytulać do mnie i brata, a my nie wiedzieliśmy, o co chodzi...
- Wiecie.. Babcia Zosia dziś rano... Umarła. - na początku myślałam, że to żart, ale to pełne bólu spojrzenie. I wtedy to była histeria. Ale teraz... Teraz myślę, że to dobrze. Babcia męczyłaby się, a ja w każdej chwili mogę się do niej zwrócić. Może uznacie to za idiotyzm, ale czasami z nią rozmawiam... Jak mam jakiś problem, kiedy ktoś coś zrobi przykrego. Zwracam się do babci. Nie jest przy mnie ciałem, ale ja mam ją w sercu. Kiedyś się z nią spotkam. Kiedyś się jeszcze do niej przytulę. Jestem tego pewna.
Nie znałam moich dziadków, została mi jedna babcia. Ostatnio poszłam ją odwiedzić.. Weszłam do jej pokoju
- Hej babciu, co u ciebie?
- Za niedługo umrę, nie ma miejsca już tu dla mnie.
I jak byście zareagowali ?
Każdy z nas umrze i to nie zależy od nas. Ludzie zastanawiają się nad sensem życia, my zastanawiamy się nad sensem śmierci. Bez tego nasze życie nie miałoby sensu.

Znajdź sobie osobę, dla której będziesz żyć, będziesz szczęśliwy, że jest przy Tobie, znajdź z nią marzenia.
Ostatnio znalazłam taką osobę.. Nawet dwie. Te osoby wiedzą, które to, kocham je jak siostry. Wiem, że mogę im wszystko powiedzieć, akceptują mnie taką, jaka jestem. Z jedną mogę pomarzyć, rysujemy sobie jakieś popieprzone psychicznie rysunki, piszemy "listy", zamiast powiedzieć to samo. A druga... Wie o mnie chyba najwięcej. Nie boję się jej niczego powiedzieć, wiem, że tego nikomu nie powie. Ufam im obu. I dla nich żyję.

No ale... Taki smutny temat.
Nie każdy go lubi, ja nic do niego nie mam. Wkurzają mnie osoby (jeśli kogoś urażę, to przepraszam), które po kłótni z przyjaciółką tracą sens życia, chłopak rzuci, one się chcą zabić, bo go kochały. Chore.
Dziewczyna, z którą siedzę w ławce pokazała mi dziś swój życiowy cytat. No wiecie, jakiego typu. Że się nigdy nie poddam, będę dążyć do celu... A ja? Powiedziałam, że mam dwa cytaty:
1. "I tak wszyscy umrzemy."
2. "So live for today, tomorrow never comes."
i co? Wyśmiała mnie. Może nie dosłownie, ale tak to odebrałam. Ja chcę żyć chwilą, a nie planować krok po kroku, co zamierzam robić jutro, pojutzre, za tydzień.. Myślcie co chcecie, ja się nie zmienię.
I tak wszyscy umrzemy. ~ Duzzylash

PS.1 Stevenek dorzuci kiedyś drugą część tego postu.
PS.2 Wiadomość do pewnego gitarzysty, który jest w chuj kilometrów ode mnie i każę mu się nie przejmować, bo wszystko się ułoży, zobaczysz. Już Ci to mówiłam i powiem jeszcze raz. A Twoja prababcia już zawsze będzie przy Tobie.   ~Duzzylash

środa, 2 stycznia 2013

3. Ból

Dziękuję Erin za komentarz, bardzo nam miło, że ktokolwiek to czyta :3




Głupi temat który wymyślił sobie Stevie. Żeby ktoś nie myślał, że piszemy teraz o bólach głowy, czy bólach menstruacyjnych. Jeśli jesteś tutaj z tych powodów, to lepiej sobie idź, bo nic w tym stylu  nie znajdziesz.

Ból.
Ból po stracie kogoś bliskiego. Ale nie z powodu śmierci.
To jeden z najgorszych bóli. Kiedy jednego dnia masz kogoś, komu możesz zaufać, wyżalić się i pogadać.
Drugiego dnia już go nie ma. Odszedł. Czemu? Co zrobiłam źle? Miał ku temu powody? Może tylko udawał przyjaciela? Tysiące pytań, ani jednej odpowiedzi.
Złamane serce.
Nie miałam czegoś takiego. Serio. Można to nazwać upokorzeniem albo w pewnym sensie zranieniem, ale nie złamanym sercem.Trzeba czasem pocierpieć, nawet jeśli boli jak cholera. Ból pomaga nam wrócić z chmur na Ziemię, pomaga nam zrozumieć, że czasem nie jesteśmy w stanie czegoś zrobić. Ból uświadamia Ci, że nie jesteś Panem Świata. I dobrze. Czasem trzeba pocierpieć, żeby odbić się od dna i zacząć od nowa. Tak jak w moim przypadku.
Trzeba się poddać cierpieniu. Nie opierać się. Pogodzić się z nim. Dać się mu ogarnąć. Przyjąć je w zupełności i uczynić z niego cząstkę życia. Wszystko, co z życia czerpiemy, podlega pewnej przemianie: tak samo cierpienie musi stać się miłością.
Boli mnie, jak inni mnie nie akceptują. Czemu? Bo chyba nikt oprócz Duzzylash'a nie słucha muzyki z lat '80 ( Skid Row, Motley Crue, Guns N' Roses, Alice Cooper  itp. ) tak bardzo jak ja. Nikt nie jara się tym wszystkim.. I temu chyba jestem uważana za 'tą dziwną' - bo zamiast iść przed WF-em do galerii popatrzeć na nowe bluzki w Housie, w których zaraz będzie chodziło pół miasta, to wolę poczekać przed halą słuchając muzyki?
Temu, że nie pasuję do dzisiejszych czasów?
Że nie jarają mnie wszelkie 'rockowe' nowości, bo wolę słuchać klasyków?

Że mam coś, co kocham, co mnie interesuje, nad czym mogę spędzić godziny?
Nie wiem.
Jestem inna niż reszta.
Wyobcowana.
Nie mam tych całych 'nastoletnich problemów' - nie kłócę się z rodzicami, bo nie mogę żyć z nimi jak jesteśmy na siebie źli, nie przejmuję się, jak jakiś chłopak do mnie napisze. Nie mam problemu w stylu 'kupić kieckę za dwie stówy, czy buty za dwie i pół stówki?' To wszystko (choć odbiegłam ciut od tematu) boli. Boli to, jak nie jesteś akceptowana, bo jesteś inna.

Czas nie leczy ran. On tylko przyzwyczaja nas do bólu.   ~Steven

______________________________________________________________________________

Ból, cierpienie, zazdrość, nienawiść. Ludzie przychodzą i odchodzą. Niektórych pamiętamy lepiej, innych gorzej. Podobno wyrabiamy sobie opinię o danym człowieku w ciągu pierwszych 90 sekund rozmowy z nim. Później niektórych chcemy poznać lepiej, gadamy, piszemy. Z czasem jedna z tych lepiej nam znanych osób może stać się naszym przyjacielem, jedną z najbliższych nam osób... Najlepszym przyjacielem.. Ufasz tej osobie bezgranicznie, powiesz jej wszystko, ona tobie też. Jesteście jak rodzina, myślicie, że nic do końca życia was nie rozdzieli. I nadchodzi taki moment, kiedy ta osoba powie komuś twój sekret, pójdzie sobie do innego człowieka, kiedy potrzebujesz jej pomocy, oleje cię. Nadal uważasz ją za najbliższą ci osobę? Już nie masz z kim pójść do kina, siedzieć w ławce, ćwiczyć na wuefie. Ta osoba jest teraz jak ktoś obcy, jakbyście się nie znali. Jak się czujesz? To boli, prawda? To takie trudne do opisania uczucie. Miałam tak chyba dwa, albo trzy razy. Przyjaźniłam się z taką jedną dziewczyną, po czym przyszła inna, która jej wmówiła, że ją obgaduję, że nie jestem jej warta. Czysta wazelina. I co?
Ból.
Cierpienie.
Nienawiść.
Dlaczego żyjemy w takim świecie? Co złego zrobiliśmy? W takich momentach szukamy innych ludzi. Ja paru znalazłam. Ale i tak jestem uważana za inną, za jakąś gorszą. Dlaczego? Bo wolę trampki od szpilek, dziurawe jeansy i przydużą koszulkę od sukienek i cycków na wierzchu, słuchać Gunsów, Systemu, Cinderelli, AC/DC, Floydów, Analogsów, Pidżamy, a nie Seleny Gomez, czy Bibera? Bo jak idę sobie w ramonesce, to ludzie się na mnie patrzą jak na idiotkę? Tak, to też boli. Może jestem inna, ale to odrzucanie przez innych jest straszne. Jak rasizm. I znalazłam parę takich osób, które mnie zaakceptowały taką, jaką jestem. Więc.. Jak ktoś was zostawił, to nie zadręczajcie się, podnieście głowę do góry, żeby ujrzeć, co jest cudownego w życiu, olać te osoby i odpuścić, może ta osoba nie była ciebie warta? Żyjcie chwilą. Sex, Duff and Rock n' Roll ! \m/
aaa. I nie cieszcie się nowym rokiem, bo i tak wszyscy umrzemy. ;3         ~Duzzylash